- żołędzie
- soda oczyszczona
- woda
O żołędziowej kawie słyszałam dawno temu, prababcia opowiadała mi jak w czasie wojny i zaraz po niej nie było co jeść i jak pomysłowe gospodynie sobie radziły. Z żołędzi właśnie robiono kawę i mąkę, korę drzew rozdrabniano i mielono dosypując do mąki, że często przed głodem ratował topinambur i inne jadalne bulwy. Nic dziwnego, że zapomniano o nich na wiele lat, gdy już żywności było pod dostatkiem. Ciekawe, że pożywienie, które zyskało sobie miano „głodowego” obecnie króluje w najlepszych restauracjach i spełnia wymogi „hipsterskiego sylu”. Hipsterskie czy nie, dzika kawa czyli z żołędzi, z korzeni cykorii podróżnik czy owocników przytulii była pijana przez Słowian a ponieważ czas ich przygotowania jest długi i nie da się tego zrobić w trakcie 3-5 godzin warsztatów – przygotowałam dla mojej grupy kawę z żołędzi w domu i przyniosłam do degustacji. Smakowała 🙂
Warsztaty Kuchnia dawnych Słowian
Składniki:
- żołędzie
- soda oczyszczona
- woda
Żołędzie zbieramy tylko dojrzałe, bez czapeczek i po 30 września. Te pierwsze spadające są w większości robaczywe. Rozłupujemy i obieramy ze skorupek. Teraz musimy je wyługować gdyż zawierają dużo tanin przez co są strasznie gorzkie. Gdybym robiła taką kawę w słowiańskiej osadzie ługowałabym żołędzie popiołem z drzew liściastych ale w mieszkaniu w bloku dużo łatwiej o sodę oczyszczoną niż popiół 🙂 Żołędzie zalewamy wodą z łyżką sody i moczymy dobę. Wodę wylewamy i znów moczymy – tak 3-4 razy aż nie będą gorzkie. Wymoczone żołędzie zmieliłam w maszynce do mięsa i suszyłam w piekarniku w 50°C. Wysuszone jeszcze raz zmieliłam. Następnie uprażyłam na patelni – tylko trzeba uważać aby nie spalić. Kawę zaparzamy jak prawdziwą. Można ją dosmaczyć cynamonem i goździkami. Nie będzie często gościć na moim stole ale jako ciekawostka – bardzo proszę!
Ciesz się Smakiem!
[…] ŻOŁĘDZIOWA KAWA […]