- małe śliwki węgierki
- ocet winny
- woda
- cukier
- sól
- przyprawy: goździki, ziele angielskie, kardamon ziarno, gorczyca biała, liść laurowy
Oprócz niezliczonej ilości słoików z powidłami śliwkowymi co roku obowiązkowo robię śliwki w marynacie. Ostre, słodkie i korzenne. Idealne do pieczonych mięs i jako zakąska do wysokoprocentowych napojów 😉
Składniki:
- małe śliwki węgierki
- ocet winny
- woda
- cukier
- sól
- przyprawy: goździki, ziele angielskie, kardamon ziarno, gorczyca biała, liść laurowy
Zacznijmy od tego, że śliwki muszą być małe, dojrzałe i słodkie. Takie jak dawniej, jakie pamiętamy z dzieciństwa, nie współczesne, soczyste i olbrzymie odmiany. Śliwki drylujemy (rozcinamy i wyjmujemy pestkę). Zagotowujemy marynatę z octu winnego i wody w stosunku 1:3, dodajemy cukier i sól. Trudno mi dokładnie określić proporcje bo jak pisałam już wcześniej w sezonie przetworów robię jednorazowo sporo marynaty, którą wykorzystuję później do różnych przetworów. Przyjmijmy roboczo, że na kg śliwek potrzebujemy litr zalewy. Zatem szklankę octu i trzy szklanki wody. Na szklankę octu dodaję szklankę cukru i dwie łyżki soli. Śliwki ciasno układam w słoikach. Do każdego słoika dodaję kilka goździków, kulek ziela angielskiego, dwa lub trzy ziarna kardamonu, łyżeczkę gorczycy i liść laurowy. Wlewam gorącą marynatę, słoiki zakręcam i stawiam do góry dnem. Nie musimy pasteryzować, chyba że słoiki po ostygnięciu się nie zassały (wtedy zmieniamy zakrętki i pasteryzujemy ). Śliwki są już dobre po tygodniu ale ja ustawiam w najdalszym rogu spiżarnianej półki, tak aby nikt nie widział 🙂 Za to gdy mamy gości i ” wyskokowe” okazje nie żałuję nikomu. Marynujcie śliwki!
Ciesz się smakiem!