- pączki czarnego bzu
- woda
- ocet balsamiczny
- sól
- cukier
- gwiazdka anyżu

W tym roku rozpoczęłam sezon przetworów niespodziewanie wcześnie. Tak wyszło. Nic nie poradzę, że jak widzę jakąś roślinę rozpoczyna się niekontrolowany proces myślowy, który kończy się w słoiku, garnku lub piekarniku. Nie panuję nad tym. Pocieszam się, że to przynajmniej nie jest groźne dla otoczenia. Chociaż ostatnio dowiedziałam się, że zaraźliwe 🙂 Wczoraj poszłam nad rzekę, gdzie w ubiegłym roku miałam swój „magazyn” najpierw kwiatów, później owoców bzu. Przetwarzałam już kwiaty i owoce ale pączków jeszcze nie. Zatem pączki. Ponoć smakują jak pikle. Powiem Wam za tydzień.
Składniki:
- pączki czarnego bzu
- woda
- ocet balsamiczny
- sól
- cukier
- gwiazdka anyżu
Z kwiatostanów obcinamy grube łodyżki. Pączki wrzucamy do wrzącej, osolonej wody na 1-2 minuty. Odcedzamy i przelewamy zimną wodą. Zagotowujemy marynatę z wody i octu w proporcji 1:1, solimy, dodajemy cukier (na szklankę wody 1/2 szklanki cukru) i anyż. Obgotowane pączki układamy w słoiku i zalewamy jeszcze gorącą marynatą, zakręcamy. O tych piklach czytałam na kilku blogach min. na http://nordre-strandvej.blogspot.com/ ale marynata jest moja. Ocet balsamiczny świetnie się tu sprawdza. Jeśli macie ochotę spróbować to się pospieszcie zanim bez rozkwitnie.
Ciesz się Smakiem!