Przed nami majówka. W sklepach piętrzą się już zapasy węgla do grilla, musztardy i ketchupy stoją pięknie wyeksponowane na półkach. Lodówki zapełniają się gotowymi zestawami na grilla. Jeszcze kilka dni i kraj jak długi i szeroki zasnuje się dymem. Na ruszcie skwierczeć będą kiełbasy, karczki, boczki i inne tłustości, suto obsypane przyprawami wiodących marek.
Nic nie mam przeciwko tym tłustościom popijanym zimnym piwem (jeśli ktoś może pozwolić sobie na jedzenie i picie tychże) ale po jednym dniu takich grillowych uczt mam już dosyć. I co dalej? Bo przecież Wielka Majówka dopiero się zaczęła! Otóż nadchodzi czas na ryby i warzywa. Nie słuchajcie protestów podsycanych testosteronem, że „to jedzenie dla bab”! Widziałam już scenki, gdy niejeden macho zajadał się „babskim” jedzeniem, gdy na ruszcie przypalał się zapomniany boczek!
Podczas majówkowych wypadów lubię chodzić po łąkach z atlasem roślin pod pachą i jak dziecko pytać: „a co to?” Nie zdajemy sobie sprawy ile jadalnych i leczniczych roślin mamy na wyciągnięcie ręki – często nawet nie trzeba wstawać z leżaka. Młode liście mniszka, stokrotek, kwiaty bratków są ciekawym dodatkiem do sałatek. Gwiazdnica o ostrym, lekko piekącym smaku pasuje do mięs i pięknie wygląda na talerzu a rośnie wszędzie. Spróbujcie jak smakują – z czystej ciekawości. Klasycznych macho nie namawiam – chyba, że są ciekawi świata:)
Miłej Majówki i Cieszcie się Smakiem!