- owoce czarnego bzu
- cukier
Będzie mus nie dlatego, że to takie fajne. Po zasypaniu owoców cukrem i odczekaniu doby okazało się, że mają tak mało soku, że nic więcej z nimi zrobić nie mogę. Gotowałam cierpliwie na małym ogniu ale wytworzyła się jedynie niewielka ilość syropu. Tyle, że zakrył owoce. Może dlatego, że były to owoce zbierane zanim spadła wystarczająca ilość deszczu aby rośliny mogły odetchnąć i napełnić się sokami. Może z następną partią owoców będzie lepiej. Na razie będzie mus. Gęsty, pyszny o wyraźnym czekoladowym posmaku.
Składniki:
- owoce czarnego bzu
- cukier
Nic więcej nie daję. Cukier w ilości 1:2. Jak już przebrnę przez czyszczenie i odrywanie owoców od gałązek (praca żmudna ale konieczna – gałązki nie są wskazane, może nie otrują „na śmierć” ale brzuszek może boleć :), wyrzucamy również niedojrzałe gronka )zasypuję cukrem, mieszam, lekko ugniatam, szczelnie przykrywam lnianą ściereczką i odstawiam na noc. Rano zagotowuję i gotuję na małym ogniu z godzinkę. Studzę. Wystudzony bez wraz z sokiem wkładam partiami do kielicha blendera i cierpliwie blenduję na jak najbardziej rozdrobnioną masę. Zawsze zostaną resztki ziarenek – niestety trzeba je przetrzeć przez gęste, metalowe sito. Nie jest tak źle, serio, całkiem szybko idzie. Po przetarciu pozostaje nam aksamitny, gęsty mus. Zagotowujemy i gorący wkładamy do słoików. Zakręcamy i stawiamy do góry dnem. Nie pasteryzowałam ale jak chcecie spasteryzujcie. Mus świetnie sprawdza się w ciastach. Upiekłam kakaowy biszkopt i przełożyłam go właśnie cienką warstwą musu z czarnego bzu i bitą śmietaną. Pycha!
Ciesz się Smakiem!