A co to takiego? – zapytała mnie kiedyś koleżanka z zachodu Polski. Zdębiałam. Jak to co? Chrupiący, pyszny, najlepszy prosto z pieca. To tak jakbym tłumaczyła co to jest słońce! A jednak nie wszyscy wiedzą. Dla mnie to wspomnienie dzieciństwa, kiedy na dużej przerwie biegało się do sklepiku bo właśnie pan z piekarni przywiózł kosze jeszcze cieplutkich cebularzy. Kołaczą mi w głowie słowa piosenki o ” dziewczynie z Lublina co od rana cebularze piec zaczyna…” – tylko tyle pamiętam – może ktoś z Was zna?
Historia cebularzy sięga kuchni żydowskiej ale nie będę o tym pisać. Jeśli jesteście zainteresowani polecam esej
Nie ma co tłumaczyć – cebularzy trzeba spróbować. Zapraszam do przepisu.
Ciesz się Smakiem!